STUDENCKIE CZASY, CZYLI SZYBKI (ALE PYSZNY) OBIAD
Ręka do góry - kto studiował (ale z
dala od domu, bo mieszkanie z rodzicami się nie liczy ;))? To pójdźmy
dalej - ręka do góry - kto nie raz (i nie dwa) zastawał w lodówce
wyłącznie światło? Lub też kto zajadał się kanapkami z majonezem,
spaghetti z ketchupem (bo z dodatkiem ziół to już była ekstrawagancja),
no kto?
Pamiętam te czasy jak
dziś, kiedy to kawę piło się litrami (bo przecież jakoś trzeba było
przetrwać całą noc ucząc się do egzaminu z historii sztuki
średniowiecznej). A zdrowa żywność? Kto by sobie nią głowę zawracał,
kiedy były inne, ważniejsze sprawy.
Jak
dziś pamiętam ten plecak, który ważył chyba tonę i który ja (metr
sześćdziesiąt w butach) dźwigałam na swych barkach przez pół,
znienawidzonego przeze mnie wówczas, miasta Torunia, w którym to
studiowałam. Przez rok. Bo po roku przeniosłam się tam, gdzie moje serce
mieszkało, czyli do Gdańska. A wtedy to już we dwójkę dźwigaliśmy te
wypchane po brzegi plecaki, bo wałówa podwójna - od jednej mamy i
drugiej. A w nich: słoiczki, dżemiki, obiadki... Łatwiej byłoby napisać,
czego w nich nie było. No ale w końcu i zapasy się kończyły (mimo iż
żywność racjonowana u nas była) i trzeba było zacząć działać samemu.
I
tak rodziły się pomysły na obiadki - szybkie, proste, ale nawet
smaczne. Niektóre z przepisów przetrwały, i dziś, mimo że już zdrowiej,
mniej pospiesznie, to z chęcią do nich wracamy.
A o to jeden z nich:
spaghetti z tuńczykiem i pomidorami:
- makaron spaghetti
-1 duża cebula
-ząbek czosnku
-puszka tuńczyka w sosie własnym
-puszka pomidorów krojonych
- 2 łyżki przecieru pomidorowego
- jogurt naturalny
- łyżka soku z cytryny (lub więcej, jak kto woli)
-zioła suszone: bazylia, oregano
-pieprz, sól
Na patelni zeszklić cebulkę, dodać pokrojony drobno czosnek. Następnie dodać tuńczyka, chwilę podsmażać. Dodać pomidory, przecier, a na koniec jogurt i przyprawy. Sos połączyć z ugotowanym makaronem, skropić sokiem z cytryny.
Bon apetitt!
Banał, prawda? Ale może jest tu jakiś biedny, głodny student, który się skusi :)
Ręka w górze!! Nawet dwie!! Tylko ja jadałam mniej wyrafinowaną wersję: makaron z sosem z torebki, koszt obiadu wynosił 5 zyla ha ha A znienawidzony Szczecin pożegnałam pół roku na piczet Poznania( w związku z tym też już nie przepadam). To były czasy :-) pozdrawiam gorąco!! Ps- u mnie bolognese jutro na obiad :-)
OdpowiedzUsuńJa o dziwo teraz do Torunia wracam z wielkim sentymentem, aczkolwiek trochę trwało aż doceniłam to miasto :)
UsuńJa się nie zaliczam do mieszkających z dala w czasie studiów, ale takie danie jak najbardziej bym zjadła.
OdpowiedzUsuńsmacznego:)
uściski
Wszystkie kończyny podnoszę do góry! :D Uwielbiam spaghetti! W podobnej do Twojej wersji robię raz na jakiś czas, dodając jeszcze sparzone świeże pomidory bez skóry. :) Pyyyyyyyyyycha!
OdpowiedzUsuńo i ja w sezonie tak robię :)
UsuńTa wersja to na bogato! Ja wpadałam do akademika między ćwiczeniami gotowałam makaron i polewałam ketchupem i zagrywałam serem :)))
OdpowiedzUsuńTo były czasy!
Pozdrawiam, Marta
Takie obiadki zaczęliśmy sobie przyrządzać, gdy zamieszkaliśmy z obecnym małżonkiem ;)taka namiastka domu...
UsuńGratuluje wygranej w konkursie na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam połączenie tuńczyka i sosu pomidorowego. przepis dla mnie!
OdpowiedzUsuń