W POGONI ZA ŻYCIEM...
Niby tylko chwila oddechu, uspokojenia myśli, a tyle pozytywnych zmian w głowie. Nie było mnie tu tylko kilka dni, ale czas ten wystarczył, by poukładać sobie różne rzeczy w głowie, by przemyśleć kilka spraw i w końcu, by zatęsknić... i chcieć.
Mam wrażenie, że kiedyś życie było łatwiejsze. Teraz ciągłe dylematy, presja, pogoń za pracą, za pieniędzmi, nowinkami wszelkiego rodzaju... A może tylko tak mi się wydaje? A może to tylko ja tak to wszystko odczuwam? Choć ostatnio coraz mniej mnie obchodzi ta presja otoczenia, ta ciągła gonitwa za "króliczkiem". Chociaż w sumie nie do końca. Bo ja chcę gonić, tylko że życie...
Czy w dzisiejszym świecie jest w ogóle realne tzw. slow life? Mam nadzieję, że tak. I nie mówię tu o leżeniu na kanapie przez cały dzień i nic nie robieniu, a raczej o uspokojeniu myśli, o osiągnięciu pewnego stanu ducha, o harmonii i byciu naprawdę szczęśliwym.
Kiedyś bardzo przejmowałam się tym, co powiedzą inni. Pewność siebie? A co to w ogóle jest - mogłabym rzec. Teraz, mimo że jeszcze nie jest idealnie i do tej pewności siebie jeszcze trochę mi brakuje, to jest lepiej. A kto mi w tym pomógł? On. Ten mały człowieczek. Odkąd jest z nami, wszystko wydaje się jakby łatwiejsze z jednej strony, a z drugiej wiele rzeczy przestało mieć naczenie. Wraz z jego pojawieniem się, wstąpiła we mnie jakby jakaś siła. Bo w końcu urodziłam go, co nie? To z innymi rzeczami sobie nie poradzę? ;)
Pozdrawiam!
Pięknie napisane. Masz rację, jesteś silna i dzięki sobie i rodzince. Ściskam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za te słowa!
UsuńUwielbiam Cię za ten post! Po prostu. :)
OdpowiedzUsuńOjej, aż tak?;)
Usuń