Nie było prezentów (nie licząc kolejnej niewielkiej książeczki z Jego ulubionej serii), nie było nowych gadżetów, klocków, samochodzików, kredek, pluszaków, tych wszystkich niezwykle "potrzebnych" drobiazgów, które chłopiec w Jego wieku "musi mieć".
Bo Jemu to wszystko potrzebne nie jest. Jemu potrzebni jesteśmy my, nasz czas i uśmiech.
Zatem były gofry na II śniadanie, było wspólne robienie knedli z truskawkami na obiad, była zabawa z masą solną (która chyba musiała bardzo smakować, bo ciągle jakoś brudne rączki trafiały do buzi), było szaleństwo z tatą, który robi najlepszą na świecie huśtawkę z własnych rąk... i mimo choroby, która uziemiła w domu, chyba było fajnie...
Bo czasem wystarczy po prostu mieć... czas :)
Masa solna - zabawka mojego dzieciństwa :) My jeszcze po uformowaniu je malowaliśmy farbkami plakatowymi :)
OdpowiedzUsuńSuper. Czas spędzony z dzieckiem to dla niego najlepszy prezent. Zostanie z nim na zawsze:-) Pozdrawiam Was serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńZawsze to powtarzam, że najlepszym prezentem, jaki możemy dać naszym bliskim, jest czas z nimi spędzony. Uściski! Kasia
OdpowiedzUsuńNa pewno było FAJNIE!!! Cudwonie spędziliście razem czas. A taki CZAS RAZEM jest najważniejszy!!!
OdpowiedzUsuńbuziaki:)
p.s. ależ słodziak z Twojego syna:)
U nas było jedno i drugie, czyli prezent i wspólnie spędzony czas :) Cieci zadowolone, więc rodzice też :)
OdpowiedzUsuńWspólnie spędzone chwile są bezcenne, wzmacniają więź i dają ogromną satysfakcję :)
OdpowiedzUsuńŚliczny chłopieć!
Pozdrawiam, Marta
żadne pieniądze i prezenty tego nie zastąpią Nie ma to jak wspólny czas:-)
OdpowiedzUsuń