Moja rodzina to konserwy. Konserwy kulinarne. Chwilowe przebłyski otwartości na gastronomiczne nowości wykazuje mój tata, pod warunkiem jednak, iż nowości te serwowane są w innym domu, niż jego własny. W moim rodzinnym domu zatem, od zawsze królowały (i chyba już zawsze królować będą) schabowe i rosół. W tym też domu wychowałam się ja. Gastronomiczna eksperymentatorka, uwielbiająca poznawać nowe smaki i której wspomnienia z podróży wiążą się zazwyczaj z...jedzeniem. Po kim to mam? No nie po rodzicach. Skąd mi się to wzięło? Teorie na to mam dwie.
Teoria pierwsza - uwarunkowania genetyczne. Dziadek mój- cukiernik ze smykałką do gotowania, podobno potrafił wyczarować najlepsze dania. Co prawda tradycyjne, ale czasy raczej nie skłaniały wówczas do szaleństw w kuchni. Niestety, nigdy nie dane mi było przekonać się o tym osobiście. Mogę wierzyć jedynie rodzinnym opowieściom.
Teoria druga - potrzeba matką wynalazku. Skoro mama moja (sorry, mamuś) ręki do gotowania nigdy nie miała (choć ma swoje popisowe dania, jej gołąbkom i sernikowi żadne inne nie dorównają), to ja, z ciągłymi skłonnościami do diet i zdrowego odżywiania, musiałam sobie jakoś radzić. I z biegiem czasu przymus ten przerodził się w wielką miłość, która trwa do dziś.
A jak się w tych moich kulinarnych zapędach odnajduje małżonek mój? Niegdyś zdeklarowany mięsożerca, dla którego największym prezentem był obiad w stylu kotlet schabowy, ziemniaki i buraczki, dziś z radością pałaszuje gryczane placuszki, spaghetti z cukinią czy arbuzową sałatkę. Od czasu do czasu nachodzi go ochota, sięga po kawał schaboszczaka, po czym deklaruje - nigdy więcej ;)
I właśnie z tą kontrowersyjną być może dla niektórych sałatką dziś do Was przychodzę. My uwielbiamy. Dajcie znać, czy również lubicie takie połączenia :)
Składniki (dla osób 2,5)
-pół pokrojonego w kostkę arbuza mini (te nadają się najlepiej, bo nie mają pestek i nie trzeba się męczyć z ich wydłubywaniem),
-2 łyżki pokrojonych na pół czarnych oliwek,
-ok 100. g pokrojonej w kostkę fety,
-ugotowany makaron świderki (ilość zależy od poziomu głodu),
-kilka listków świeżej bazylii,
-pieprz i sól do smaku,
- dla odważnych - pół małej cebuli pokrojonej w piórka.
Wszystko wymieszać. Zajadać najlepiej od razu i wzbudzać kontrowersję ;)
Brzmi smakowicie! Zdarzyło mi się już jeść arbuza w połączeniu z fetą, ale oliwki i makaron? Mniam! :D Pozdrawiam serdecznie, nie-konserwowo! :D Kasia
OdpowiedzUsuńA można dodać również miętę :) pozdrawiam!
UsuńArbuza uwielbiam, natomiast makaron jest na drugim biegunie:) może nie tyle że nie lubię,jak jest to zjem, ale rzadko mi się zdarza wykorzystywać go w mojej kuchni. Ale lubię ciekawe eksperymenty i połączenia.Najlepsze wychodzą kiedy w lodówce pustki i z kilku niby niepasujących elementów powstaje fajne danie! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńA ja niestety makaron uwielbiam,ale koniecznie pełnoziarnisty :)Zwykłego już nie lubię. Nie ma tego specyficznego smaku. Pozdrawiam!
UsuńPrzepis brzmi intrygująco i staram się już wyczuć smak tego dania - dla mnie to absolutna nowość :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marta
Cieszę się i zachęcam do spróbowania!
UsuńJa uwielbiam arbuza z posiekaną mięta, ale i twoją sałatkę koniecznie spróbuję :)
OdpowiedzUsuńO tak, można i z miętą. Ja akurat nie miałam.
UsuńCzęstuję się ta pysznie wyglądającą sałatką:)
OdpowiedzUsuńbuziaki
A smacznego!
UsuńJa z jednej strony konserwa a z drugiej - jak już mam dość 'normalnych' rzeczy sięgam po nowości :) nauczyłam się jednak, że jeśli pierwszy raz testuje obiad, ważne bym miała pierogi w zamrażarce, co by nikt głodny nie chodził - bo różnie to wychodzi ;)
OdpowiedzUsuńHa ha ha! Dobry sposób :) U mnie całe szczęście mąż i dziecko jakoś zawsze zadowoleni :)
UsuńArbuz z fetą i odrobiną mięty to jedno z moich ulubionych połączeń :-) W moim rodzinnym domu też królowały rosół w niedzielę, pomidorowa w poniedziałek, a do tego ziemniaki, mięso i sałatka. Teraz sobie wydziwiam, choć małżonek i córa nie zawsze za tym nadąrzają. Wczoraj na przykład zrobiłam chłodnik kokosowy z kalarepą, no mówię Ci, niebo w gębie, tylko że.. nikt poza mną się na niego nie skusił ;-) Takie konsekwencje życia z konserwą ;-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńooo, kokos z kalarepą? Zaintrygowałaś mnie, dawaj przepis! :)
UsuńTe kwiatki to wrotycz to również jest jadalne - zupełnie serio piszę :)
OdpowiedzUsuńA gdybyście potrzebowali filtra do wody to szukajcie wśród filtrów molekularnych z mineralizacją. Ja gotuję bo muszę ...ale ratuję się stwierdzeniem, że mam filtr do wody pod zlewem...trochę bardziej profesjonalnie wtedy wygląda to moje gotowanie, bo na wodzie z takiego filtra ;-) Tak sobie przynajmniej tłumaczę ;-)
Chodziło mi o filtry molekularne z naturalną mineralizacją - to ważne uzupełnienie informacji.
Usuńhttp://fitaqua.pl/produkt/filtr-ro-t/ taki właśnie filtr.
OdpowiedzUsuń